Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami z językiem Szekspira.
Kiedy uczyłam się go po raz pierwszy, to po pół roku sądziłam, że znam go już całkiem nieźle, bo rozumiałam wszystko, co było w podręczniku! (Uwaga, to były jeszcze lata 90-te i dostęp do angielskich treści był bardzo utrudniony, a ja siebie oceniłam na podstawie tych nielicznych materiałów, do których miałam dostęp.)
Potem (nieregularnie) uczyłam się angielskiego prywatnie i wtedy dotarło do mnie, że nauka języka to proces długotrwały. No, ale nic nie zweryfikuje twojej znajomości języka tak, jak życie w kraju anglojęzycznym. Nagle jesteś bez słownika (pod ręką), bez nauczyciela, który podpowie i uratuje z sytuacji kryzysowej i bez możliwości powiedzenia po polsku (bo przecież wszyscy z klasy i tak zrozumieją).
Mam nadzieję, że Polka w UK Was rozśmieszy i że Wy również zaczniecie dzielić się tutaj swoimi doświadczeniami.
Anna